Za co kochamy Microsoft?

Od lat jed­no­znacz­nie koja­rzo­ny jako dostaw­ca sys­te­mów ope­ra­cyj­nych Win­dows oraz pakie­tu Micro­soft Offi­ce. Dla czę­ści użyt­kow­ni­ków kom­pu­te­rów pra­ca z tym opro­gra­mo­wa­niem jest oczy­wi­sto­ścią i nie wyobra­ża­ją sobie, by mogło być ina­czej. Dla nich Inter­net i Inter­net Explo­rer to syno­ni­my. Inna gru­pa od dziec­ka pra­co­wa­ła (lub bawi­ła się) na innych kom­pu­te­rach z inny­mi sys­te­ma­mi ope­ra­cyj­ny­mi, inny­mi pakie­ta­mi i choć sły­sze­li o jakimś Micro­sof­cie, zupeł­nie im on — albo brak jego opro­gra­mo­wa­nia — nie prze­szka­dza. Jesz­cze inni świa­do­mie uni­ka­ją stycz­no­ści z pro­duk­ta­mi znie­na­wi­dzo­ne­go przez sie­bie gigan­ta z Redmond. 

A za co moż­na poko­chać Micro­soft? Oczy­wi­ście za typo­gra­fię! Jest spraw­dzo­nym i kon­se­kwent­nym dostaw­cą świet­nych roz­wią­zań typograficznych. 

Micro­soft już nie udo­stęp­nia tego opro­gra­mo­wa­nia, choć moż­na je zna­leźć na róż­nych stro­nach inter­ne­to­wych. Korzy­sta­nie z tech­no­lo­gii WEFT w dzi­siej­szych cza­sach jest anachronizmem. 

1. WEFT — Web Embed­ding Fonts Tool, to pro­gram do osa­dza­nia fon­tów na stro­nach www z wyko­rzy­sta­niem arku­szy sty­lów. Obsłu­ga jest bar­dzo intu­icyj­na, mimo, że inter­fejs wyglą­da tro­chę archa­icz­nie (pro­gram jest sta­ry pra­wie jak świat). Potra­fi osa­dzać wszyst­kie fon­ty z ven­do­rem Micro­soft, a może nawet tro­szecz­kę więcej. 


Waż­ne infor­ma­cje w witry­nie ☞ Micro­soft typography
Narzę­dzia typograficzne
Peł­na infor­ma­cja o kro­jach i rodzi­nach pism Microsoftu

2. Fon­ty — Dwa fon­ty wypro­du­ko­wa­ne przez Mono­ty­pe Corp. i roz­pro­wa­dza­ne z Win­dow­sa­mi pod­bi­ły świat biur i sta­ły się wszech­obec­ne. Este­ty­ka time­sa new roma­naaria­la pozo­sta­wia wie­le do życze­nia, ale choć nadal są w uży­ciu, ich czas już prze­brzmiał. Dziś Micro­soft razem z opro­gra­mo­wa­niem dostar­cza naj­wyż­szej jako­ści fon­ty. Każ­dy może sobie ☞ spraw­dzić, co było doda­ne do cze­go i kiedy. 

3. Word 2007 — pierw­szy pro­gram biu­ro­wy, któ­ry zawie­ra pro­fe­sjo­nal­ny edy­tor wzo­rów mate­ma­tycz­nych. Do tej pory mate­ma­ty­kę moż­na było skła­dać (dobrze) wyłącz­nie przy uży­ciu bar­dzo zaawan­so­wa­nych pro­gra­mów lub wręcz sys­te­mów skła­du (jak TeX). Teraz moż­na to też ☞ robić w Wor­dzie.

5 komentarzy

  • infected pisze:

    A prze­cież sche­da po Micro­soft to tak­że fol­der czcion­ki w pane­lu ste­ro­wa­nia. Tłu­ma­cza, któ­ry nie poj­mu­je sen­su prze­kła­da­ne­go tek­stu, nale­ża­ło­by posta­wić do kąta. Tłu­ma­cząc jed­ną z pierw­szych wer­sji sys­te­mu ope­ra­cyj­ne­go Win­dows na język pol­ski, nazwał czcion­ką coś, co w anglo­ję­zycz­nym ory­gi­na­le nazy­wa­ło się font. Wyna­ję­ty przez Micro­soft trans­la­tor nie pojął sen­su wyra­że­nia, więc roz­ter­ki w kwe­stiach seman­ty­ki musia­ły być mu obce.
    Zapew­ne więk­szość użyt­kow­ni­ków Win­dows uzna, iż ter­mi­ny „font” i „czcion­ka” są toż­sa­me. Oka­zu­je się, że niekoniecznie.
    Następ­nie, w tłu­ma­cze­niach kolej­nych wer­sji sys­te­mu Win­dows, kon­se­kwent­nie powie­la­no ten błąd. Pol­skie­mu przed­sta­wi­ciel­stwu Micro­soft wyja­śnić pra­gnę, iż czcion­ka jest meta­lo­wym pro­sto­pa­dło­ścia­nem – w jego gór­nej czę­ści, tak zwa­nej głów­ce, znaj­du­je się słu­żą­cy do odbi­ja­nia na papie­rze wypu­kły obraz zna­ku o okre­ślo­nym kro­ju i roz­mia­rze. Font nato­miast jest pli­kiem kom­pu­te­ro­wym, w któ­rym kształ­ty wszyst­kich zna­ków jed­ne­go kro­ju są zako­do­wa­ne w posta­ci cyfrowej.

  • To praw­da. Po złych tłu­ma­cze­niach po­zosta­ło wie­le nie­ścisło­ści i cza­sami się trud­no po­ro­zu­mieć. Co wię­cej, sam w tek­ście ar­ty­ku­łu do­kona­łem skró­tu my­ślo­we­go, pi­sząc o dwóch fon­tach, a w na­stęp­nym zda­niu już o pi­smach, bo prze­cież fon­ty nie mają ta­kie­go a­try­bu­tu, jak es­tety­ka. Po­sta­ram się jeden z naj­bliż­szych wpi­sów po­świę­cić ter­mi­no­logii. Pew­nie przy tej o­ka­zji będę też tro­pił błę­dy semantyczne.

  • bodo pisze:

    Silę się twier­dzić, że nie rozu­miem obu­rze­nia na nazy­wa­nie czcion­ką pli­ku z infor­ma­cją o kształ­cie zna­ków. Już nawet nie dla­te­go, że słow­nik PWN w dru­gim zna­cze­niu wyra­zu „czcion­ka” poda­je „kształt i wiel­kość liter w dru­ku”, co jest nie­mal wprost ana­lo­gicz­ne do sytu­acji na ekra­nie moni­to­ra i słow­ni­ko­wą defi­ni­cję nale­ża­ło­by uznać za nie­co prze­sta­rza­łą. Ale dla­te­go, że jest mnó­stwo słów, któ­rym przy­pi­sa­no dru­gie i trze­cie zna­cze­nia na pod­sta­wie skró­tów myślo­wych czy meta­for. Nikt nie szu­ka mał­żo­wi­ny w uchwy­cie dzban­ka, mimo że jest nazy­wa­ny dokład­nie tak samo jak narząd słu­chu; nikt się nie zży­ma na świa­tło w tek­ście, mimo że cza­sem jest zupeł­nie czar­ne… Lito­ści, język pod­le­ga ewolucji.

  • infected pisze:

    Może i było­by tak jak wyni­ka z ela­bo­ra­tu bodo, lecz mał­żo­wi­na nie jest syno­ni­mem ucha. Wg słow­ni­ka Kopa­liń­skie­go «mał­żo­wi­na» nie wystę­pu­je. Jest nato­miast „mał­żo­wi­na uszna”. Owszem trud­no jest szu­kać cze­goś, cze­go nie ma. Rze­czo­ny kubek nie­ste­ty nie posia­da mał­żo­wi­ny usznej. Nato­miast idąc za słow­ni­kiem pol­skich syno­ni­mów „ucho” to uchwyt.
    Słow­nik PWN dla hasła czcion­ka poda­je «pro­sto­pa­dło­ścian z odwró­co­ną lite­rą lub zna­kiem dru­kar­skim, dają­cy­mi w dru­ku odbit­kę tej lite­ry lub zna­ku» Spryt­ne prze­mil­cza­na defi­ni­cja mogła­by kogoś utwier­dzić, że trans­la­tor­ski bubel to prawda.
    Na szczę­ście ten sam słow­nik PWN wyja­śnia zna­cze­nie sło­wa font «zapi­sa­ny w posta­ci cyfro­wej obraz kro­ju pisma dru­kar­skie­go, uży­ty w pro­gra­mie kom­pu­te­ro­wym» i nie cho­dzi tu o nud­ne przy­czyn­kar­stwo. Nie­ste­ty to nie jedy­na tan­de­ta made in Microsoft.

  • bodo pisze:

    Ale ja nie piszę, że mał­żo­wi­na jest syno­ni­mem ucha. Przy­to­cze­nie defi­ni­cji czcion­ki porów­nu­ję tyl­ko do sytu­acji, w któ­rej ktoś kie­dyś daw­no, daw­no temu napi­sał­by, że „ucho to jed­na z dwóch czę­ści cia­ła, jakie znaj­du­ją się po obu stro­nach gło­wy u ludzi i zwie­rząt, będą­ca czę­ścią narzą­du słu­chu, a nie żaden uchwyt”.

Skomentuj