Miało być zupełnie o czym innym, ale poszukując e‑maila do Willa Powersa, który kiedyś pisał mi na jednej z list dyskusyjnych o swoich młodzieńczych, typograficznych doświadczeniach, trafiłem na informację, że właśnie w sierpniu zmarł.
Wyobraźcie sobie — piszę do niego, nie mam pod ręką tylko adresu, który odnajduję razem z tą smutną wiadomością. Jeszcze w lipcu Will pisał:
Latem 1973 roku uczestniczyłem w czymś bardzo podobnym do Type Camp. Ray Nash, który wiele lat uczył projektowania i typografii w Dartmouth College, organizował letnie warsztaty na swojej farmie w Royalton, w stanie Vermont.
Było nas około ośmiu uczestników, wszyscy poniżej trzydziestki, wszyscy zainteresowani typografią. W starej stodole stały tastry i odlewarki monotypowe. Było też tam stanowisko łamania i ręczna prasa drukarska. Składaliśmy, drukowaliśmy i ocenialiśmy. Duże i małe akcydensy.
Jako świeżo upieczony czeladnik zecerski, miałem nieco podstawowych umiejętności, ale najważniejsze, że dzień w dzień, stale myśleliśmy i gadaliśmy o typo.
Wszyscy, oprócz mnie, mieszkali przez cztery tygodnie w zrujnowanym budynku na farmie. Ja z żoną spędziłem lato kilka gospodarstw dalej, a więc straciłem wiele nocnych koleżeńskich pogawędek.
To było cudowne lato. Myślałem, patrzyłem i dotykałem czcionek codziennie, jak w czasie praktyk, ale nie goniły mnie żadne terminy, ani nie poganiał majster.
Chciałbym, by wszyscy młodzi typografowie mogli doświadczyć czegoś takiego.
William Powers, to jeden z nielicznych dziś dizajnerów, którzy zaczynali swoją drogę od pracy w ołowiu. Zdobył zawód zecera i zanim zaczął projektować parał się drukarstwem. Później pracował również w wydawnictwach i agencjach reklamowych jako designer, type director i redaktor. Wykładał projektowanie książek i typografię na uczelniach.
W 1998 roku wstąpił do Minnesota Historical Society, na rzecz którego pracował przez ostatnią dekadę w dziale wydawnictw. Był również członkiem prestiżowych organizacji amerykańskich i międzynarodowych, jak ATypI czy Type Directors Club.
Dał się poznać, jako zapalony ornitolog, czynnie uprawiał sport rowerowy i pływanie. Jako wielki miłośnik jazzu, często i z wielką przyjemnością przebywał w klubach Twin City, serwujących właśnie tę muzykę.
Wywarł wielki wpływ na projektantów i typografów w Ameryce i na świecie. Uwielbiał dialog z ludźmi. w upowszechnianiu wiedzy — typograficznej kultury — posługiwał się nie tylko formułą wykładu. Jego wypowiedzi można znaleźć na listach dyskusyjnych i forach.
Zmarł 25 sierpnia na zawał serca, podczas wakacji u rodziny w Kanadzie. Miał sześćdziesiąt trzy lata.
Chciałem pokazać jego kilka projektów książek, ale okazały się niedostępne, zacytuję więc jego artykuł, dotyczący historii drukarstwa i typografii — bardzo interesującego i mało u nas znanego systemu składu gorącego ludlow (nazwa urządzenia pochodzi od jednej z amerykańskich miejscowości).
Will Powers w Colorado, na początku sierpnia 2009 r.
Co to jest ludlow?
Will Powers
[w:] LetterSpace wiosna/lato 06, s. 4, Type Directors Club, 2006, New York
Szybko! Co to jest ludlow? i dlaczego typografów powinno to obchodzić?
Rzadziej używany niż monotyp czy linotyp, przez wiele lat system ludlow był „trzecią drogą” składu gorącego. w najlepszych pracowniach — jak w manhatańskim Cardinal Type Service — i małomiasteczkowych gazetach niezliczoną ilość ogłoszeń i nagłówków, w latach 1920—1970, składano na ludlowach. Trochę tych maszyn używa się jeszcze w wielu zakładach przy produkcji matryc do tłoczeń lub pieczątek.
Dzisiejsi typografowie przeważnie wiedzą o odlewniach czcionek, linotypach i monotypach, ale nie o ludlowach. Sui generis, ludlow był interesującą hybrydą. Nie miał klawiatury. Zecer składał mosiężne matryce ręcznie do specjalnego wierszownika, trochę jak w składzie ręcznym, jednak maszyna odlewała wiersz, podobny do linotypowego. Składacz miał luksus precyzyjnego justowania, jak w ukochanym składzie ręcznym, ponadto łatwo było zamykać wiersze [w wierszowniku]. Mógł wytwarzać setki różnych lub takich samych wierszy dziennie.
To był prawdziwy koń pociągowy: łatwy do nauczenia, prosty w obsłudze, o niskiej awaryjności i łatwy do naprawienia. Istny wół roboczy, choć powolny. Tempo pracy stanowiło poważną wadę: po odlaniu wiersza, matryce należało rozmontować i przed przystąpieniem do składania i odlewania kolejnego, włożyć z powrotem do kaszty. z tego powodu ludlow nie był przystosowany do składu innych, niż krótkie teksty w niejustowanych kolumnach.
Najczęściej używano ludlowa do prozaicznych rzeczy, jednak można było na nim uzyskać skład równie elegancki, jak przy użyciu linotypów czy monotypów. Ale poza codzienną pracą, system składu jest na tyle dobry, na ile doskonałe są znaki, które odtwarza i tu tkwi tajemnica złej reputacji ludlowa. Fabryka Ludlow wytwarzała mniej krojów i rodzin, niż pozostali producenci, mimo, że część z nich zyskała równie wielkie uznanie, jak inne, klasyczne kroje składu gorącego.
A więc Ludlow został zepchnięty na typograficzny margines. Czy na to zasłużył? Nie całkiem. Garść krojów Ludlowa była równie dobra, jak kroje konkurencji i zasługiwała na taką samą uwagę. Zapoznawałem się z pismami Ludlowa od pierwszego dnia pracy w składzie gorącym, od kiedy zobaczyłem maszynę i usłyszałem, że mam się nauczyć jej obsługi. Przez osiemnaście miesięcy stałem codziennie przed tym ludlowem, składałem i odlewałem mnóstwo wierszy, doskonaląc swój fach. Stopniowo przyswajałem sobie jakieś zrozumienie pism i różnic między nimi, powoli wyrabiałem sobie opinię o ich zaletach. Głównie dzięki temu, że poznając i pracując z poszczególnymi krojami Ludlow, obserwowałem je każdego tygodnia w wielu różnych zestawieniach.
Najważniejszymi z pism Ludlowa były: garamond, stellar, delphian, eusebius, radiant i tempo, wszystkie zaprojektowane przez naczelnego typografa w Ludlow, Roberta Huntera Middletona — projektanta, którego kunszt zasługuje na uważne przestudiowanie. Zazwyczaj wymienia się jego nazwisko obok takich, jak: Goudy, Dwiggins i Zapf. Podobnie, jak każdy z nich, musiał pokonać techniczne ograniczenia systemu składu, by przygotować eleganckie, użyteczne kroje. Jednym z najbardziej dokuczliwych problemów było opracowanie ładnego kerningu w kursywie, tak oczywistego w pismach wielkich domów typograficznych i w tak wielu krojach Monotype. w Ludlow Middleton próbował to obejść przy pomocy ukośnych matryc dla kursywy i specjalnych wierszowników. Podobnie, jak w kursywach linotypowych, efekty były najczęściej mniej wdzięczne, niż w kursywach monotypowych, niemniej ludlow garamond zalicza się do najładniejszych kursyw wśród garamondów.
Dwa inne kroje Ludlow, zaprojektowanie przez Middletona, również zasługują na opisanie. Eusebius nie jest tak bardzo znany, jak centaur Bruce’a Rogersa, lecz nadzwyczaj dobrze wycięty i solidniejszy, niż centaur w składzie gorącym. Rogers sam się wyraził, że euzebius „jest wierniejszą reprodukcją liter jenson, niż centaur”.
Niektórzy twierdzą, że optima Hermanna Zapfa była inspirowana zaprojektowanym przez Middletona w dwóch odmianach pismem stellar, starszym o trzydzieści lat. Stellar jest upośledzony przez brak kursywy i wyraźnie wyczuwa się w nim lata trzydzieste, ale jego odmiana z szeryfami skrytymi [ang. flare-serif] z pewnością mogła stanowić wzór dla optimy.
Ale nie wszystko z Ludlow było eleganckie i oryginalne. Jak wszędzie w tamtym okresie, w Ludlow kopiowano — inaczej tylko nazywając — prace innych odlewni. i tak goudy oldstyle podrobiono, jako ludlow 11, a cooper black przemianowano na ludlow black.
Ludlowy zostały wyparte przez istniejące systemy składu gorącego, a większość krojów wyszła z użycia. Niektóre z nich zostały wskrzeszone, jak garamond, eusebius, stellar, radiant czy zephyr — chyba ostatni krój wydany przez Ludlow w 1964 r. Niedawno Michael Harvey rozbudował i ponownie wydał pismo zephyr.
Porzuciłem skład czcionkowy dla komputerowego prawie dwadzieścia lat temu. Nie żałuję tego. Ale po przejściu na emeryturę — gdybym znalazł ludlowa w dobrym stanie, z dobrym zestawem matryc na sprzedaż — z powrotem zakładam fartuch i ponownie zaczynam parzyć palce gorącymi, świeżo odlanymi wierszami.
Ta maszyna zajmuje specjalne miejsce w historii amerykańskiej typografii. Cieszę się, że była również częścią mojej praktyki.
2 komentarze
Bardzo ładny memoriam.
Mam nadzieję pokazać jednak jego projekty, Ann w Minesockim Towarzystwie Historycznym poszukuje dla mnie przykładów. Jak tylko je dostanę, dołączę do artykułu.