Zecerów i drukarzy nie bez powodu nazywano «towarzyszami sztuki drukarskiej». Horrendalna ilość problemów do uniknięcia czyni ich prawdziwymi mistrzami, a możliwość uzyskania pomocy od bardziej doświadczonych kolegów — często trzeba rozwikłać problem na miarę węzła gordyjskiego — skutkuje zadzierzgnięciem głębszych relacji.
Wyobraźmy sobie maszynistę offsetowego podczas pracy. Maszyna półformatowa, ośmiokolorowa, bez automatyki, z cylindrem SW po czwartym zespole. W skład załogi wchodzą dodatkowo dwaj pomocnicy i odbieraczka. Właśnie zeszła z maszyny standardowa praca. Kolejna do wydrukowania według poniższej specyfikacji, przesłanej przez klienta.
format 12×17 cm
nakład 20 000 egz.
papier offsetowy 120 g/m², kremowy
28 stronic + okładka z tego samego papieru
liczba kolorów wewnątrz: 2+2 (czarny i Pantone 200)
liczba kolorów na okładce: 2+1 (Pantone 5535 i 874)
oprawa zeszytowa
Drukarniany technolog przejrzał makietę, zadzwonił do magazynu, odwiedził księgową, podrapał się w głowę i napisał na kopercie ze zleceniem:
papier
papier offsetowy 120 g/m², biały
12 000 ark. B1 brutto,
przyciąć do B2 netto,
obrównać z czterech stron
farby
Pantone Process Black U
Pantone 200 U
Pantone 5535 U
Pantone 712 U
Pantone 874 U
biel kryjąca
ośmiokolorówka
format B2
nakład 24 000
oddać 21 700
4+4, SW
uwagi: złoto na aplę bez kontry!
jednokolorówka
sucha apla, kremowy dorabiany (712 U + biel kryjąca),
lakier olejowy, cienka warstwa zabezpieczająca
nakład 21 700
oddać 21 500
introligatornia
krojenie
falcowanie z perforacją
zbieranie i szycie drutem na krokodylu
trójnóż
oddać 20 000
ekspedycja
pakowanie na paletę, po 100 egz. w paczce
transport klienta
Co dalej?
Przygotowalnia
Nasza drukarnia jest średnio nowoczesna, ale w dużej mierze samowystarczalna. Przygotowalnia składa się z kilku działów: skład komputerowy, naświetlarnia, montaż ręczny, dział odbitek próbnych, dział ziarnowania płyt cynkowych, galwanizernia, kopia.
Naświetlarnia
Klient przyniósł materiał w pliku postscriptowym, a więc pomijamy dział składu komputerowego, wyposażonego w stanowiska PolSet i zlecenie wędruje od razu do naświetlarni. Operator naświetla wszystkie kolumny na wąskim filmie, rozbite na poszczególne kolory — ach ta nowoczesność! nie trzeba robić już wyciągów na kamerze reprodukcyjnej, wszystko się dzieje w komputerze!
Montaż
Wywołaną rolkę otrzymuje montażysta. Rozcina kolumny i bardzo uważnie ogląda na stole montażowym. Zatrzymał się przy okładce, na której znalazł niepożądaną kontrę. Na kopercie stoi, że ma być bez kontry, dzwoni jeszcze na wszelki wypadek do maszynisty po krótkiej wymianie zdań wyciąga pędzelek i retuszuje kontrę. Następnie przykleja na stole arkusz astralonu — stół montażowy ma podświetlany blat, między dwiema szybami znajduje się folia milimetrowa, znajduje się też na nim listwa z kołkami, dokładnie pasującymi do otworów wyciętych u dołu astralonowego arkusza — i zaczyna montaż.
Zjadł zęby na tej robocie, więc nie ma potrzeby nic rozrysowywać, zapisuje sobie tylko na karteczce wymiary kolumny, format i marginesy. Ma zmontować dwie szesnastki na arkuszu do rozcięcia. Przykleja pasery, znaczki cięcia, sygnatury grzbietowe, paski kalibracyjne. Następnie kolumny zgodnie z rozkładem. Po zakończeniu pierwszego montażu, nie zdejmuje go ze stołu. Umieszcza na nim kolejny arkusz astralonu, który unieruchamia ciężarkami (najczęściej są to oklejone papierem sztegi) i korzystając z poprzedniego, przygotowuje następny, po czym go zdejmuje, montuje kolejny i tak dalej, aż do końca.
Ozalidy
Gotowe montaże zostają w świetle ultrafioletowym skopiowane na specjalny papier uczulony związkami dwuazowymi, następnie wywołany w oparach amoniaku. Kopista w tym dziale — jak zwykle uśmiechnięty i z lekko plączącym się językiem — wsuwa do koperty sfalcowane, fioletowoniebieskie arkusze, dziwnie kojarzące się z denaturatem — to właśnie ozalidy.
Kopia
Montaże przechodzą do działu kopii, w którym przygotowuje się formy offsetowe. Główne wyposażenie, to kopiorama, wywoływarka oraz szafka z szufladami na montaże i blachy. Kopista wyciąga blachę z szuflady, wycina w niej (specjalną, ręczną sztancą) takie same otwory paserowe, jakie wycięto wcześniej w astralonie. Blachę i montaż umieszcza w kopioramie, osadzając je na listwie pasującej.
Płyty presensybilizowane
Nasza drukarnia jest średnio nowoczesna. Oznacza to, że korzysta się tu — tak jak wszędzie dzisiaj — z płyt presensybilizowanych (presens), tzn. wstępnie uczulanych w procesie produkcji. Ale kiedyś tak nie było. Nie kupowało się ich u dostawcy płyt offsetowych, lecz u producenta blachy, a resztę brały na siebie właściwe działy drukarni.
Płyty cynkowe
Należało je poddać ziarnowaniu. W specjalnej maszynie — ziarnówce — na płytę cynkową wysypywano ceramiczne kulki o różnej średnicy, które pod wpływem wody i drgań urabiały powierzchnię płyty przez kilkadziesiąt minut w ogromnym hałasie. Po wyjęciu z maszyny powierzchnia płyty już nie była błyszcząca i biała, lecz matowa i szara, miała widoczną gołym okiem porowatą strukturę. O to właśnie nam chodziło. Te pory wykazują silne właściwości hydrofilne, płyta doskonale, równomiernie daje się zwilżać wodą.
Następnym działem jest kopia offsetowa. Procesy, jakie będą tu miały miejsce, należą po trosze do techniki fotograficznej. Nasza płyta stanie się (w pewnym sensie) fotografią. Trzeba ją uczulić, tzn. pokryć emulsją światłoczułą. Światłoczułość zapewniały związki srebra, ale co było ich nośnikiem?
Zanim technika poszła do przodu, imano się dość prostych rozwiązań. Codziennie rano pracownik przygotowalni biegał do sklepu po jajka, białka szły do emulsji, a żółtka na patelnię — to było życie! codziennie służbowa jajecznica.
Bardzo gęstą emulsję nanoszono w wirówce. To dość proste urządzenie ma za zadanie wprawić blachę, zamontowaną pod kątem 45°, w ruch obrotowy, następnie wylewa się emulsję cienkim strumieniem, a siła odśrodkowa rozprowadza ją równomiernie po powierzchni. Od tego momentu blachę chronimy przed światłem.
Płyty bimetalowe
To zupełnie inna technologia. Płytę stalową lub aluminiową pokrywamy miedzią w galwanizerni i otrzymujemy formę negatywową. Po uczuleniu (uwaga! używamy tu innej emulsji — nie jest ona nośnikiem elementów drukujących, ma za zadanie tylko zabezpieczyć elementy drukujące przed wytrawieniem) kopiujemy i wywołujemy we właściwym roztworze kwasu, który usuwa miedź (oleofilną) odsłaniając tym samym hydrofilne podłoże. Płyta wykazuje bardzo dużą wytrzymałość oraz niższy przyrost punktu.
Płyty trimetalowe
Podobnie, jak w bimetalowych, ale dochodzi jeszcze jedna galwaniczna warstwa — chromu (elementy hydrofilne). Trawienie odsłania oleofilną warstwę miedzi, pozostawiając nietknięte elementy niedrukujące.
Co dalej? A… to już nie dzisiaj.
Jeden komentarz
dzieki za ozalidy 😉