Tag Archives: drukarz

W naszej drukarni (1)

Zece­rów i dru­ka­rzy nie bez powo­du nazy­wa­no «towa­rzy­sza­mi sztu­ki dru­kar­skiej». Hor­ren­dal­na ilość pro­ble­mów do unik­nię­cia czy­ni ich praw­dzi­wy­mi mistrza­mi, a moż­li­wość uzy­ska­nia pomo­cy od bar­dziej doświad­czo­nych kole­gów — czę­sto trze­ba roz­wi­kłać pro­blem na mia­rę węzła gor­dyj­skie­go — skut­ku­je zadzierz­gnię­ciem głęb­szych relacji

Najniższa stawka

Autor, redak­tor, redak­tor tech­nicz­ny, łamacz, korek­tor, dru­karz, intro­li­ga­tor, księ­garz — tyle osób pra­cu­je nad książ­ką, zanim dotrze ona do czy­tel­ni­ka. Po dro­dze może być jesz­cze tłu­macz, ilu­stra­tor, foto­graf i kil­ku innych pro­fe­sjo­na­li­stów. Jeśli każ­dy z nich dobrze wyko­na swo­ją robo­tę, na pół­ce sta­nie dobra książka

Rozmowa z Andrzejem T. Spotkanie trzecie, ostatnie

Trze­cie spo­tka­nie koń­czy cykl. Czy typo­gra­fia jest czę­ścią nasze­go życia? Czy jest waż­na? Na czym pole­ga jej zna­cze­nie? Sty­ka­my się z nią na co dzień, ale czy ją doce­nia­my lub choć­by dostrze­ga­my? Mam nadzie­ję, że wszyst­ko, o czym z Andrze­jem Toma­szew­skim mówi­li­śmy, sta­no­wi jakąś pomoc dla pro­jek­tan­tów, a przy­naj­mniej inspirację

Przychodzi baba do drukarza. Odcinek 4.

— Dzień dobry Panie Metram­paż, zno­wu szpry­ca była! Aż strach cho­dzić koło pana.
— Szpry­ca, jak szpry­ca — raz w tygo­dniu musi się zda­rzyć. Dla­te­go mówi­łem, żeby posta­wić pod ścianą.
— Ale tych dziur w ścia­nie… nie­dłu­go prze­bi­je na wylot

Rozmowa z Andrzejem T. Spotkanie pierwsze

Moż­na dys­ku­to­wać, wymą­drzać się, zasnąć lub bez­wied­nie roz­dzia­wić gębę. Po pro­stu moż­na się przy nim czuć swo­bod­nie, nie nara­ża­jąc na żad­ne kon­se­kwen­cje. Spo­tka­nie z Andrze­jem Toma­szew­skim prze­bie­ga miło. Nie pamię­tam, aby było ina­czej. Zapra­szam na pierw­sze z dwóch, a może trzech czy dzie­się­ciu — szcze­rze nie wiem. Ale chy­ba będzie ciekawie

Przychodzi baba do drukarza. Odcinek 2.

— Dzień dobry, Panie Metram­paż! Jak tam po urlopie?
— A dzię­ku­ję, dzię­ku­ję. Rodzi­ny się tro­chę zje­cha­ło, trze­ba było świę­to­wać. A pęp­kó­wecz­ka jest.
— Poszedł pan sobie, a ja bez szty­le­tu musia­łem czte­ry szes­nast­ki popra­wiać: kolum­na za kolumną!