Szukającym wiedzy i prawdy, czyli naukowo o poligrafii

Zauwa­żał, że oso­bom szu­ka­ją­cym wie­dzy i praw­dy nale­ży udzie­lić rze­tel­nej odpo­wie­dzi. Jego ambi­cją było kształ­to­wa­nie lep­szej rze­czy­wi­sto­ści, zro­zu­mia­łej dla wszyst­kich, w któ­rej każ­dy mógł­by odna­leźć swo­ją, nie­kie­dy utra­co­ną godność… 

W paź­dzier­ni­ku ubie­głe­go roku zmarł prof. Andrzej Makow­ski. Nie­zwy­kły czło­wiek, któ­re­go pozna­łem w 2010 roku pod­czas Mię­dzy­na­ro­do­wych Tar­gów Poznań­skich Poli­gra­fia, gdzie mia­łem oka­zję wysłu­chać jego wykła­du o poli­gra­fii jako dys­cy­pli­nie nauko­wej. Dydak­tyk, nauko­wiec, kar­to­graf i poli­graf, któ­ry przed­sta­wiał tę dzie­dzi­nę jako sztu­kę komu­ni­ka­cji z czło­wie­kiem. Meri­tum poli­gra­fii leży nie tyle w zasto­so­wa­niu czy dosko­na­le­niu pro­ce­sów tech­no­lo­gicz­nych, ale wła­śnie w twór­czym pro­ce­sie wymia­ny myśli, któ­re­go osta­tecz­nym celem i sen­sem jest praw­da, dobro, pięk­no i czło­wiek, któ­re­go doty­czą — demon­stro­wał to wie­lo­krot­nie. Tak wybit­nie huma­ni­stycz­ne podej­ście do dzie­dzin tech­nicz­nych jest nie­zwy­kle rzad­ko spo­ty­ka­ne we współ­cze­snym świe­cie. Świa­do­mość więk­szo­ści teo­re­ty­ków i prak­ty­ków poli­gra­fii pozo­sta­je zamknię­ta na pod­miot ich dzia­łań (ludzi), kon­cen­tru­jąc się wyłącz­nie na przed­mio­cie — pro­duk­cie poli­gra­ficz­nym, uwa­run­ko­wa­niach tech­no­lo­gicz­nych, praw­nych, finan­so­wych itd. Biz­ne­so­wo-tech­no­lo­gicz­ne klesz­cze, w jakich pol­ska poli­gra­fia zna­la­zła się po 1989 roku, bar­dzo ją zuba­ża­ją. Wyra­zem tego są dostęp­ne publi­ka­cje, któ­re swo­ją for­mą, a czę­sto też tre­ścią, prze­czą wyso­kim stan­dar­dom obo­wią­zu­ją­cym niegdyś. 

Pro­fe­sor Andrzej Makow­ski był zna­ny jako kar­to­graf, ale to wła­śnie poli­gra­fia przy­pa­dła mu bar­dziej do ser­ca. Był zaan­ga­żo­wa­ny w uru­cho­mie­nie pierw­szych pol­skich stu­diów wyż­szych w tej dzie­dzi­nie. Oprócz sze­ro­ko zakro­jo­nej dzia­łal­no­ści nauko­wej i dydak­tycz­nej, jego ostat­nim wiel­kim osią­gnię­ciem było popro­wa­dze­nie nowe­go cza­so­pi­sma nauko­we­go — Acta Poli­gra­phi­ca, w któ­rym objął sta­no­wi­sko redak­to­ra naczel­ne­go. Pierw­szy zeszyt uka­zał się w poło­wie ubie­głe­go roku. Wydaw­cą jest Cen­tral­ny Ośro­dek Badaw­czo-Roz­wo­jo­wy Prze­my­słu Poli­gra­ficz­ne­go (COBRPP) w War­sza­wie, insty­tu­cja od cza­sów głę­bo­kiej komu­ny nie­prze­rwa­nie pro­wa­dzą­ca dzia­łal­ność mają­cą na celu roz­wój poli­gra­fii — bada­nia, wdra­ża­nie nowych tech­no­lo­gii, edu­ka­cję czy wyda­wa­nie ksią­żek — tu war­to wymie­nić choć­by jed­ną z ostat­nich nowo­ści, bar­dzo przy­dat­ny «Angiel­sko-pol­ski lek­sy­kon ter­mi­nów poligraficznych». 

Pomysł powo­ła­nia cza­so­pi­sma zro­dził się w gło­wach pra­cow­ni­ków Zakła­du Tech­no­lo­gii Poli­gra­ficz­nych Wydzia­łu Inży­nie­rii Pro­duk­cji Poli­tech­ni­ki War­szaw­skiej i Cen­tral­ne­go Ośrod­ka Badaw­czo-Roz­wo­jo­we­go Prze­my­słu Poli­gra­ficz­ne­go w War­sza­wie. Jak poin­for­mo­wa­no zresz­tą na stro­nie inter­ne­to­wej COBRPP: „Postu­lo­wa­ne od lat przez śro­do­wi­ska aka­de­mic­kie pismo publi­ku­ją­ce doko­na­nia nauko­wo-badaw­cze jest wyni­kiem decy­zji pod­ję­tej po kon­sul­ta­cji ze śro­do­wi­skiem przez COBRPP”.

Aby uzy­skać sta­tus cza­so­pi­sma nauko­we­go, nale­ża­ło speł­nić kil­ka warun­ków. Pri­mo. Mię­dzy­na­ro­do­wa rada nauko­wa, w któ­rej zasia­da­ją wybit­ne oso­bi­sto­ści dru­kar­stwa i dizaj­nu, repre­zen­tu­ją­cy uczel­nie pol­skie i zagra­nicz­ne. Secun­do. Redak­cja: prof. dr hab. inż. Andrzej Makow­ski † (red. naczel­ny), dr hab. inż. Jan Bagiń­ski, prof. PW (red. sta­ty­stycz­ny), dr inż. Gra­ży­na Czech, mgr inż. Jacek Hamer­liń­ski, dr inż. Jerzy Hop­pe, mgr inż. Ber­nard Jóź­wiak, dr Elż­bie­ta Wło­dar­czyk, Andrzej Toma­szew­ski (sekre­tarz redak­cji, gra­fik). Ter­tio. Recen­zen­ci z ośrod­ków repre­zen­tu­ją­cych róż­ne dys­cy­pli­ny nauko­we dba­ją o mery­to­rycz­ny poziom zawar­to­ści tek­stów. Na tej liście znaj­du­ją się rów­nież nazwi­ska wybit­nych spe­cja­li­stów, jak cho­ciaż­by Tomasz Bier­kow­ski, Ewa Repu­cho czy Artur Frankowski.

Zwień­cze­niem ówcze­snej wydaw­ni­czej wir­tu­oze­rii bran­żo­wej stał się doda­tek do Poli­gra­fi­ki — Lite­ra, reda­go­wa­na przez Roma­na Toma­szew­skie­go. Jed­nak Lite­ra już nie istnieje… 

Pierw­szy numer pół­rocz­ni­ka wywo­łał poru­sze­nie w śro­do­wi­sku poli­gra­fów, edy­to­rów i pro­jek­tan­tów, mimo że do dziś uka­zu­je się Poli­gra­fi­ka, któ­ra w latach sie­dem­dzie­sią­tych i osiem­dzie­sią­tych była cen­nym źró­dłem wie­dzy bran­żo­wej. Zwień­cze­niem ówcze­snej wydaw­ni­czej wir­tu­oze­rii bran­żo­wej stał się doda­tek do Poli­gra­fi­ki — Lite­ra, reda­go­wa­na przez Roma­na Toma­szew­skie­go. Jed­nak Lite­ra już nie ist­nie­je, a Poli­gra­fi­ka wraz z całym wachla­rzem kon­ku­ru­ją­cych z nią pism utra­ci­ła opi­nio­twór­czy cha­rak­ter. Spe­cja­li­stycz­ny mie­sięcz­nik Vidart, dostar­cza­ją­cy nowi­nek o maszy­nach, urzą­dze­niach i mate­ria­łach poli­gra­ficz­nych oraz tar­gach bran­żo­wych, czy maga­zyn Print Part­ner (pier­wot­nie doda­tek do Vidar­tu), posze­rza­ją­cy wie­dzę poten­cjal­nych klien­tów poli­gra­fii, tym bar­dziej nie wypeł­nia wszyst­kich potrzeb ryn­ko­wych, nie wspo­mi­na­jąc o tych aka­de­mic­kich. A prze­cież poli­gra­fia, tak jak każ­da inna dzie­dzi­na, w któ­rej pro­wa­dzi się bada­nia, doma­ga się ich publi­ko­wa­nia, wymia­ny myśli, inte­gra­cji śro­do­wisk zwią­za­nych z dzie­dzi­ną — w tym przy­pad­ku uni­wer­sy­tec­kich, poli­tech­nicz­nych i arty­stycz­nych — oraz edu­ka­cji osób już pra­cu­ją­cych lub zamie­rza­ją­cych pra­co­wać w bran­ży, doku­men­to­wa­nia prze­szło­ści, śle­dze­nia tren­dów itd.

„Dumę z nasze­go rodo­wo­du i znak dla przy­szło­ści sta­ra­li­śmy się zawrzeć w sym­bo­li­ce winie­ty, w któ­rej nowo­cze­sne pismo łaciń­skie we wza­jem­nym odbi­ciu widzi swe­go pro­to­pla­stę — sta­ro­żyt­ną kapi­ta­łę kutą w kamieniu…” 

Winie­tę oraz makie­tę Acta Poli­gra­phi­ca zapro­jek­to­wał Andrzej Toma­szew­ski. Zamysł tego pierw­sze­go ele­men­tu tak uza­sad­niał jego autor: „[…] dumę z nasze­go rodo­wo­du i znak dla przy­szło­ści sta­ra­li­śmy się zawrzeć w sym­bo­li­ce winie­ty, w któ­rej nowo­cze­sne pismo łaciń­skie we wza­jem­nym odbi­ciu widzi swe­go pro­to­pla­stę — sta­ro­żyt­ną kapi­ta­łę kutą w kamie­niu”. Pod winie­tą znaj­du­je się zdję­cie przed­sta­wia­ją­ce czcion­ki — frag­ment kom­ple­tu anty­kwy toruń­skiej — to nawią­za­nie do zwy­cza­ju kul­ty­wo­wa­ne­go przez Roma­na Toma­szew­skie­go (ojca Andrze­ja) w Lite­rze. Skład jest bar­dzo przej­rzy­sty, moż­na powie­dzieć: kla­sycz­ny, ale zła­ma­ny przez nie­ty­po­we dla tego typu publi­ka­cji umiej­sco­wie­nie przy­pi­sów. Wyko­rzy­sta­no druk jed­no­barw­ny na bia­łym papie­rze off­se­to­wym (w pierw­szym nume­rze był to papier Magno plus matt fir­my Sap­pi), opra­wę bro­szu­ro­wą, lami­no­wa­ną — dru­ko­wa­ną kolo­ro­wo, ale utrzy­ma­ną w tonie sta­lo­wo-nie­bie­skim. Wszyst­ko — jak przy­sta­ło na pismo poświę­co­ne poli­gra­fii — zosta­ło zna­ko­mi­cie wydru­ko­wa­ne w dru­kar­ni POZKAL w Ino­wro­cła­wiu. Dzię­ki tym ele­men­tom lek­tu­ra sta­je się zde­cy­do­wa­nie łatwiejsza.

Obok sza­ty gra­ficz­nej ogrom­nym atu­tem cza­so­pi­sma jest jego wie­lo­wy­mia­ro­wość tre­ścio­wa. To pierw­sze wyłącz­nie nauko­we i jedy­ne w tej chwi­li cza­so­pi­smo w Pol­sce kon­cen­tru­ją­ce uwa­gę na zagad­nie­niach poli­gra­fii rozu­mia­nej nie tyl­ko jako zbiór pro­ce­sów tech­no­lo­gicz­nych, ale tak­że jako pro­ces twór­czy (dizajn) i wie­dza histo­rycz­na. Kto zosta­nie jego kolej­nym redak­to­rem naczel­nym? Czy będzie god­nym następ­cą Andrze­ja Makow­skie­go? Liczę na to.

Przy­szłość pisma będzie zale­żeć zarów­no od redak­to­ra naczel­ne­go, jak i pozo­sta­łych osób decy­zyj­nych oraz auto­rów i czytelników… 

Jed­nak przy­szłość pisma będzie zale­żeć zarów­no od redak­to­ra naczel­ne­go, jak i pozo­sta­łych osób decy­zyj­nych oraz auto­rów i czy­tel­ni­ków, stąd z pew­no­ścią redak­cja podej­mie dzia­ła­nia dążą­ce do wpro­wa­dze­nia go na listę cza­so­pism punk­to­wa­nych Mini­ster­stwa Nauki i Szkol­nic­twa Wyż­sze­go, co pod­nie­sie jego atrak­cyj­ność w śro­do­wi­sku auto­rów aka­de­mic­kich — zresz­tą już poczy­nio­no pierw­sze kro­ki w tym kie­run­ku. Pomy­śla­no rów­nież i o czy­tel­ni­kach, udo­stęp­nia­jąc tek­sty poprzed­nich wydań na stro­nie www cza­so­pi­sma w wer­sji elek­tro­nicz­nej w for­ma­cie pdf, gdzie moż­na też zama­wiać dru­ko­wa­ne egzem­pla­rze bie­żą­ce­go numeru.

Pod koniec ubie­głe­go roku uka­zał się kolej­ny zeszyt Acta Poli­gra­phi­ca. Roz­po­czy­na go arty­kuł wstęp­ny «Pro­fe­sor i Acta». To krót­kie wspo­mnie­nie o począt­kach cza­so­pi­sma, Pro­fe­so­rze Makow­skim, zało­że­niach pisma i jego przy­ję­ciu w śro­do­wi­sku. Po wstę­pie poja­wia się sześć zna­ko­mi­tych tekstów.

Pierw­szy arty­kuł autor­stwa Mar­ci­na Sło­my pt. «Tech­ni­ki dru­ko­wa­nia w pro­duk­cji ogniw foto­wol­ta­nicz­nych» przed­sta­wia prze­my­sło­we spo­so­by pro­duk­cji ogniw sło­necz­nych, z wyko­rzy­sta­niem tech­nik sze­ro­ko rozu­mia­nej poli­gra­fii. Jed­nak — wbrew tytu­ło­wi — jedy­ną tech­ni­ką dru­ku przy­wo­ła­ną przez auto­ra jest sito­druk. Pozo­sta­łe to poza­dru­kar­skie tech­ni­ki obra­zo­wa­nia (czy też powie­la­nia). W sen­sie ści­słym „druk” ozna­cza odbi­ja­nie rysun­ku z matry­cy przy zasto­so­wa­niu tło­cze­nia, trud­no więc zgo­dzić się z okre­śle­niem „druk ink-jet”. Ink-jet pole­ga na napy­la­niu atra­men­tu bez żad­ne­go naci­sku i ze swej natu­ry jest bar­dziej podob­ny do pra­cy aero­gra­fem niż do tech­nik gra­ficz­nych (dru­kar­skich).

W kolej­nym tek­ście «Kom­pu­ter i jego zna­ki» jego autor Bogu­sław Jac­kow­ski świet­nie wpro­wa­dza w pro­ble­ma­ty­kę fon­tów i zna­ków, któ­rych są nośni­ka­mi. Z czy­stym sumie­niem mogę pole­cić ten arty­kuł wszyst­kim poli­gra­fom, dizaj­ne­rom i redaktorom.

Następ­nie Ewa Repu­cho w swo­jej publi­ka­cji «Wewnętrz­ne i zewnętrz­ne ogra­ni­cze­nia w pro­jek­to­wa­niu książ­ki — wybra­ne aspek­ty» oma­wia więk­szość pro­ble­mów, na któ­re może natknąć się (i naj­czę­ściej się natknie) pro­jek­tant książ­ki. Dizaj­ner powi­nien mieć świa­do­mość czy­ha­ją­cych na nie­go puła­pek, ponie­waż w pro­jek­to­wa­niu książ­ki nale­ży uwzględ­niać ogra­ni­cze­nia zwią­za­ne z natu­rą i funk­cją pisma, ukła­du typo­gra­ficz­ne­go, mate­ria­łu ilu­stra­cyj­ne­go czy okład­ki. Ponad­to ist­nie­ją uwa­run­ko­wa­nia spo­łecz­ne, tech­no­lo­gicz­ne, han­dlo­we itd.

Arty­kuł Klau­dii Sochy zaty­tu­ło­wa­ny «Publi­ka­cje doty­czą­ce typo­gra­fii wyda­ne w języ­ku pol­skim na począt­ku XXI wie­ku — prze­gląd subiek­tyw­ny» to omó­wie­nie publi­ka­cji książ­ko­wych oraz pra­so­wych wyda­wa­nych w dru­giej poło­wie XX wie­ku (jak np. nie­od­ża­ło­wa­na Lite­ra). Prze­gląd typo­gra­ficz­ne­go dorob­ku popu­lar­nych wydaw­nictw wypeł­nia pew­ną lukę i może słu­żyć jako pomoc dydak­tycz­na w sys­te­ma­ty­zo­wa­niu i pogłę­bia­niu wie­dzy w naucza­niu aka­de­mic­kim, ale może być też pomoc­ny wszyst­kim zain­te­re­so­wa­nym bran­żą, któ­rzy chcą wzbo­ga­cić swo­ją biblio­te­kę domo­wą, a nie wie­dzą, co war­to kupić.

W bar­dzo cie­ka­wym arty­ku­le o „książ­ce pięk­nej w dorob­ku dru­karń war­szaw­skich” Andrzej Skrzyp­czak szcze­gó­ło­wo oma­wia histo­rię war­szaw­skie­go dru­kar­stwa od XVII do XX wie­ku. Autor pod­kre­śla zwią­zek mię­dzy dru­kar­stwem pol­skim (w tek­ście repre­zen­to­wa­nym przez dru­kar­stwo war­szaw­skie) a euro­pej­skim (tutaj: nie­miec­kim) i jego pozy­tyw­ne oddzia­ły­wa­nie na rodzi­me edytorstwo.


Acta Poli­gra­phi­ca. Cza­so­pi­smo nauko­we poświę­co­ne poli­gra­fii, R. 1, Vol. 2/2013, Cen­tral­ny Ośro­dek Badaw­czo-Roz­wo­jo­wy Prze­my­słu Poli­gra­ficz­ne­go, Warszawa

Powyż­szy tekst pier­wot­nie uka­zał się w cza­so­pi­śmie nauko­wym pt. Sztu­ka Edy­cji, wyda­wa­nym Przez UMK w Toru­niu, licen­cja CC BY-ND 3.0

Numer zamy­ka «Vade­me­cum meto­dy­ki pro­jek­to­wa­nia» Andrze­ja Toma­szew­skie­go. Jest to bar­dzo skru­pu­lat­na i facho­wa recen­zja naj­now­szej książ­ki wydaw­nic­twa d2d.pl o pro­jek­to­wa­niu pism dru­kar­skich (J. Sca­glio­ne, L. Mese­gu­er, C. Hene­stro­sa, Jak pro­jek­to­wać kro­je pisma. Od szki­cu do ekra­nu). Mimo zwró­ce­nia uwa­gi na mery­to­rycz­ną nie­ści­słość w przy­pi­sach komen­ta­rzo­wych w jed­nym z roz­dzia­łów, to jest przy­pi­sa­niu Gio­van­nie­mu Fran­ce­sca Cre­sci pierw­szeń­stwa w stwo­rze­niu minu­sku­ły oraz połą­cze­nia jej z maju­sku­łą, autor pozy­tyw­nie oce­nia tę publi­ka­cję, co jest wystar­cza­ją­cą reko­men­da­cją do zakupu.

Wpraw­dzie Acta Poli­gra­phi­ca to cza­so­pi­smo nauko­we, lecz nie jest ono prze­zna­czo­ne tyl­ko dla bada­czy czy pra­cow­ni­ków prze­my­słu. Pro­fe­sor Makow­ski zauwa­żał, że oso­bom szu­ka­ją­cym wie­dzy i praw­dy nale­ży udzie­lić rze­tel­nej odpo­wie­dzi. Jego ambi­cją było kształ­to­wa­nie lep­szej rze­czy­wi­sto­ści, zro­zu­mia­łej dla wszyst­kich, w któ­rej każ­dy mógł­by odna­leźć swo­ją, nie­kie­dy utra­co­ną god­ność. Mamy już dwa zeszy­ty cza­so­pi­sma — oba wpi­su­ją się w ten zamysł.

Skomentuj