Przychodzi baba do drukarza. Odcinek 5.

 — A co pan taki poobi­ja­ny, Panie Metrampaż? 

 —  ACTA srak­ta, Panie Dru­karz, na mani­fe­sta­cji byłem. 

 — Wol­ne­go inter­ne­tu się zachcia­ło, co? 

 — Panie Dru­karz, prze­cież to nie o inter­net cho­dzi. Idzie o życie. Nie chce­my prze­cież pła­cić abo­na­men­tu za lino­typ, praw­da? A za czcion­ki też nie, praw­da? A za for­mat A4? Będzie­my pła­cić? A za magen­tę? Oj panie kole­go… chy­ba tro­chę się poza­po­mi­na­ło sta­rych cza­sów, co? 

 — Nie no, daw­niej to się kupo­wa­ło mono­typ, albo lino­typ i się skła­da­ło, się dru­ko­wa­ło. A pan to chy­ba sobie spe­cjal­nie chciał przy­po­mnieć i dla­te­go na mani­fe­sta­cję poszedł. 

 — A tak! Nie będzie Nie­miec pluł nam w twarz! Pamię­tasz pan cenzurę!? 

 — Tak, Panie Metrampaż. 

 — Ja w sie­dem­dzie­sią­tym trze­cim robi­łem w Domu Sło­wa Pol­skie­go na lino­ty­pach…  — pro­szę pana, to była naj­więk­sza dru­kar­nia w peerelu!… 

 — Wiem, wiem… 

 — …było ich dzie­więć­dzie­siąt. Doko­ła hali urzą­dzo­no kil­ka­dzie­siąt bok­sów dla tej hoło­ty. Dzień w dzień trzy­dzie­stu cwa­nia­ków patrza­ło nam na ręce. Ta… robi­li­śmy prze­cież gaze­ty. Na hali maszyn sta­ły rupie­cie, rozu­miesz pan, któ­reś łoży­sko moc­niej zaiskrzy­ło, szma­ty się zaję­ły i zaraz wszyst­ko zaczę­ło się palić. Becz­ki z far­bą jak bom­by wybu­cha­ły jed­na po dru­giej. Panie Dru­karz! co to był za widok… 

 — He, he, he! 

 — Te lum­py wybie­ga­ły z kan­tor­ków i spier­da­la­ły gubiąc tyl­ko swo­je papie­ry. Pro­szę pana, widok tej prze­ra­żo­nej hoło­ty wybie­ga­ją­cej w popło­chu to było coś! A tym­cza­sem całe mia­sto kil­ka prze­cznic dalej wita­ło trium­fal­nie prze­jeż­dża­ją­ce­go towa­rzy­sza Breż­nie­wa. No niech pan powie, Panie Dru­karz, czy te cza­sy mia­ły­by teraz powrócić? 

 — No ale Panie Metram­paż, woj­na o inter­net? daj pan spokój! 

 — Powta­rzam panu, to nie o inter­net cho­dzi, ale o naszą dru­kar­nię. Już dziś zdzie­ra­ją z nas skó­rę, a będzie jesz­cze gorzej, mówię panu… Aha! Babę widziałem. 

 — No i co tam u niej? 

 — Z dale­ka tyl­ko. Przyj­dzie, pew­nie poopowiada. 

2 komentarze

Skomentuj