W przerwie pomiędzy jednym wyjazdem, a drugim pozwalam sobie na krótki komentarz do Kraktypo. Wróciłem bardzo zadowolony bo było świetnie w każdej chwili.
Nieco peszyło mnie mniej lub bardziej otwarcie okazywane mi uznanie — pierwszy raz w życiu poproszono mnie o autograf. Z niektórymi z Was udało się porozmawiać osobiście. Miałem zaszczyt wręczyć obiecaną nagrodę Maćkowi Haudkowi, który odpowiadając na pytanie, dlaczego wybiera się na konferencję dotknął bardzo ważnego, według mnie, tematu:
Równie ważne jest spotkanie z osobami poznanymi na poprzednim spotkaniu oraz nowymi, o których mogłem jedynie słyszeć, przeczytać…
To chyba najistotniejsze. Powtarzam, że było świetnie w każdej chwili, nawet gdy niektórzy odczuwali zakłopotanie. Okazało się, że wszyscy jesteśmy całkiem normalnymi ludźmi — bardzo Wam dziękuję.
Poza zadzierzgnięciem znajomości, pozostały mi dwie pamiątki: pióro z warsztatów kaligraficznych Henryka Sakwerdy i książka Andrzeja pt. «Giserzy czcionek w Polsce» — proszę spojrzeć.
Książkę przeczytałem w podróży, ale tylko do połowy. Na pewno o niej więcej napiszę, gdy tylko dostanę pełniejszy materiał od Roberta Chwałowskiego, być może pojawi się też szansa na republikację filmu o Stefanie Szczypce, ale na razie nic nie wiadomo.
Konferencja, w której uczestniczyliśmy, to nie tylko wykłady, warsztaty, prezentacje czy panele dyskusyjne na sali, ale także żywa wymiana myśli w kuluarach. Wielu z Was dokumentowało spotkanie fotografując i nagrywając. Nie wiem, czy byłoby to odpowiednie, ale może moglibyśmy ten bogaty materiał zademonstrować tutaj? Czekam na mejle z Waszymi zdjęciami, nagraniami lub opisami.
Przy okazji kuluarowych rozmów o wszystkim, Robert Chwałowski zagadnął mnie o plany zorganizowania podobnego wydarzenia we Wrocławiu. Tak, były takie plany długo, długo przed KRAKTypo. Stąd pytanie do Was — czy konferencja typograficzna we Wrocławiu, to dobry pomysł? Proszę o wypowiedź w komentarzu.
Gdy w Krakowie udało mi się już dorwać do głosu, powiedziałem, że Stefan Szczypka i Andrzej Tomaszewski są wcieleniem tradycji i nowoczesności zarazem oraz że możliwość spotkania ich i wysłuchania tego, co mają do powiedzenia była dla mnie największą wartością AKT‑u, w którym kiedyś uczestniczyłem. W istocie tak jest. Korzystając z okazji, poddałem więc pod ich krytykę jeden z moich ostatnich projektów. Myślę, że dla ogólnego dobra mogę ją tu zacytować — przygotuję osobny artykuł.
Co jeszcze podobało mi się w Krakowie? Wystawione na ulicach ogromne, piękne i niezwykle magnetyzujące popielniczki.
2 komentarze
„czy konferencja typograficzna we Wrocławiu, to dobry pomysł?”
Rafale, konferencja typograficzna w każdym miejscu jest dobrym pomysłem! 🙂
Ja do „Wrocka” chętnie. Ale najlepszą propozycją jest Łódź – centralna Polska 🙂
😉