Ćwiczebnik typo

Na moim biur­ku nowa książ­ka od Rober­ta Ole­sia nawo­łu­je do twór­cze­go wysił­ku, filu­ter­nie mru­ga­jąc kolo­ro­wy­mi lite­ra­mi tytu­łu, a mię­dzy jego wier­sza­mi skry­wa­jąc obiet­ni­cę pomo­cy. Przej­rza­łem, prze­czy­ta­łem, prze­ćwi­czy­łem «Zrób pro­jekt typo. Pro­jek­ty typo­gra­ficz­ne, któ­re roz­wi­ną two­je umie­jęt­no­ści twór­cze i uroz­ma­icą port­fo­lio» Nige­la Fren­cha i Hugha D’Andrade.

Naj­waż­niej­sza wypo­wiedź auto­rów znaj­du­je się już we wstępie: 

Wie­rzy­my, że typo­gra­fia sta­no­wi pod­sta­wę każ­de­go dobre­go pro­jek­tu. Jeśli typo­gra­fia kule­je, to bez wzglę­du na to, jak moc­ne są pozo­sta­łe ele­men­ty, pro­jekt jest ska­za­ny na poraż­kę. I nie jest to jedy­nie kwe­stia lite­ró­wek. Zbyt wie­le pro­jek­tów zosta­ło zepsu­tych przez byle jaką typo­gra­fię, któ­ra wyglą­da, jak­by dorzu­co­no ją przy oka­zji, bez sza­cun­ku dla słów, ludzi, któ­rzy je napi­sa­li, czy też boga­tej histo­rii samych liter. 

Ale stoi ona w dra­ma­tycz­nie ostrej sprzecz­no­ści z innym wyznaniem: 

Nie ist­nie­ją żad­ne usank­cjo­no­wa­ne meto­dy, a nawet gdy­by ist­nia­ły, to jako uro­dze­ni anar­chi­ści odrzu­ci­li­by­śmy je. I suge­ru­je­my ci, żebyś zro­bił to samo. 

Nie trak­tu­ję go do koń­ca poważ­nie, ponie­waż to odnie­sie­nie do dada­izmu — ruchu, któ­ry odrzu­cał zna­cze­nie i upo­rząd­ko­wa­nie w twór­czo­ści i jako taki usta­wił się na pozy­cji antysz­tu­ki, anty­di­zaj­nu. A jed­nak ta wypo­wiedź znaj­du­je uza­sad­nie­nie w ostat­nich zda­niach wstę­pu — to dialog: 

Niniej­sza książ­ka to przede wszyst­kim for­ma dia­lo­gu mię­dzy nami a tobą na temat dobre­go pro­jek­tu, kro­jów pisma i łącze­nia obu tych ele­men­tów. Inte­re­su­ją nas two­je prze­my­śle­nia, więc nie krę­puj się z nami skontaktować. 

Książ­kę zło­żo­no tym samym kro­jem, co niniej­szy blog. To wystar­cza­ją­cy powód, aby ją prze­czy­tać… Wybacz­cie żart, prze­czy­taj­cie książ­kę dla jej tre­ści, wie­le się dowiecie. 

Infor­ma­cje wydaw­cy i zaku­py d2d.pl

Tytuł ory­gi­na­łu The Type Pro­ject Book
Auto­rzy Nigel French, Hugh D’Andrade
Prze­kład Robert Oleś
Redak­cja Robert Oleś (pro­wa­dzą­cy), Agniesz­ka Frysztak
Korek­ta Mag­da­le­na Mro­żek, Patry­cja Pączek
For­mat 203×254 mm
Papier nie­po­wle­ka­ny Mun­ken Print Wite 15, 120 g/mkw., 4+4, 290 stronic
Opra­wa ota-bind, 4+0
d2d.pl, Kra­ków 2022
ISBN 978–83-9959016–4‑5

Treść 

Słu­chaj­cie. Ta książ­ka może być czymś wię­cej, niż zapew­nie­nia z okład­ki. Może sta­no­wić wpro­wa­dze­nie do pro­jek­to­wa­nia dla począt­ku­ją­cych. Zawie­ra spo­ro przy­kła­dów — pro­jek­tów ze szcze­gó­ło­wym omó­wie­niem, jak je wyko­nać i odno­śni­ka­mi do mate­ria­łów uzu­peł­nia­ją­cych. Ale może też być kołem ratun­ko­wym dla doświad­czo­nych pro­jek­tan­tów dotknię­tych twór­czą nie­mo­cą. Tele­fo­nem do przy­ja­cie­la. «Typo» pod­rzu­ca pomy­sły, wska­zu­je ścież­ki, prze­cie­ra oczy. Auto­rzy lek­kim języ­kiem kie­ru­ją czy­tel­ni­ka z powro­tem na tory pro­jek­to­wa­nia. Poda­ją przy­kła­dy, roz­wią­za­nia, inspi­ra­cje. Oma­wia­ją ponad sie­dem­dzie­siąt pro­jek­tów gra­ficz­nych. Róż­ne kon­wen­cje, sty­le, pozio­my trud­no­ści, tema­ty­ka. Zna­la­zło się miej­sce nawet na wywiad z pro­jek­tan­tem kroju. 

Treść zgru­po­wa­no w pię­ciu roz­dzia­łach. Pastisz to szyb­ki rajd po histo­rii sztu­ki (dizaj­nu), subiek­tyw­nie dobra­ne tema­ty i pro­ste zada­nia przy­go­to­wu­ją­ce do pro­jek­to­wa­nia w róż­nych kon­wen­cjach. W całej książ­ce zada­nia są dokład­nie roz­pi­sa­ne — co zro­bić, jaki­mi narzę­dzia­mi i spo­so­ba­mi. Tema­ty teo­re­tycz­ne opi­sa­ne w kil­ku lub kil­ku­na­stu zda­niach. Na mar­gi­ne­sach naj­waż­niej­sze infor­ma­cje, np. for­mat, narzę­dzia, kro­je pisma, mate­ria­ły w sie­ci, umie­jęt­no­ści któ­re opanujesz.

Roz­dział Krót­ki tekst każe nam zmie­rzyć się z typo­wy­mi zada­nia­mi w małym stu­diu czy agen­cji rekla­mo­wej — okład­ka, pla­kat, ety­kie­ta, wizy­tów­ka… będzie tu moż­li­wość wyko­rzy­sta­nia umie­jęt­no­ści prze­ćwi­czo­nych przy poprzed­nim roz­dzia­le. Z kolei Dłuż­szy tekst dostar­cza moż­li­wość pra­cy nad bar­dziej skom­pli­ko­wa­ny­mi struk­tu­ra­mi, jak bele­try­sty­ka, poezja, cza­so­pi­smo czy poradnik.

Po Obra­zach typo­gra­ficz­nych — serii ćwi­czeń uwraż­li­wia­ją­cych na lite­rę (poszu­ki­wa­nie liter w przy­ro­dzie, oto­cze­niu miej­skim, pró­by two­rze­nia liter­ni­czych obra­zów) — ostat­ni, pią­ty roz­dział Pismo jako obraz, a w nim trud­niej­sze wyzwa­nia z pismem w roli głów­nej. Bar­dzo inte­re­su­ją­ce przy­pad­ki to logo Elec­tro­nic Fron­tier Foun­da­tion i roz­mo­wa z Jere­mym Trib­bym — twór­cą pisma bar­low. Ale znaj­du­ją się też takie tema­ty, jak pro­jek­to­wa­nie ikon, blu­zy, pla­ka­tu sito­dru­ko­we­go, albo uży­wa­nie kolo­ro­wych kro­jów pisma.

Przed roz­dzia­ła­mi był wstęp, a po nich są sko­ro­wi­dze. Sta­no­wią one istot­ną część tre­ści, uła­twia­ją powrót do wybra­nych tema­tów, poszu­ki­wa­nia zagu­bio­nych w pamię­ci pojęć, osób, kro­jów. Mamy tu: indeks nazwisk, indeks kro­jów pisma, indeks rze­czo­wy i spis źró­deł ilustracji.

Forma 

Fizycz­na for­ma książ­ki, jak zawsze w d2d, jest bar­dzo przy­jem­na. Wydru­ko­wa­na na lek­ko spulch­nio­nym papie­rze off­se­to­wym o nie­co wyż­szej, niż zwy­kle w książ­kach, gra­ma­tu­rze, w opra­wie ota-bind jest arcy­dzie­łem funk­cjo­nal­no­ści. For­mat 20×25 świet­nie współ­gra z 290 kolo­ro­wo zadru­ko­wa­ny­mi stro­ni­ca­mi i dobra­ną opra­wą — książ­ka otwie­ra się na pła­sko. W skró­cie, ten typ opra­wy łączy w sobie stan­dard książ­ko­wy i bro­szu­ro­wy — legi są szy­te, blok zawie­szo­ny w kar­to­no­wej okład­ce, grzbiet nie­przy­kle­jo­ny. Ilu­stra­cje w książ­ce wydru­ko­wa­no dobrze lub popraw­nie. Gra­tu­lu­ję wykonania. 

Pod­su­mo­wa­nie — pierw­sze wrażenia 

Pole­cam ten pod­ręcz­nik — jest on ćwi­czeb­ni­kiem typo — prak­ty­ku­ją­cym dizaj­ne­rom i oso­bom, któ­re dopie­ro aspi­ru­ją do zawo­du. Będzie sta­no­wić źró­dło inspi­ra­cji, pod­po­wiedź w korzy­sta­niu z opro­gra­mo­wa­nia czy w spra­wach tech­nicz­nych, albo wpro­wa­dze­nie w nie­zna­ne obsza­ry pro­jek­to­wa­nia. Auto­rzy dzie­lą się aneg­do­ta­mi, wska­zu­ją źró­dła, pro­wa­dzą za rękę w reali­za­cji zadań w Inde­si­gnie, Illu­stra­to­rze, Photoshopie. 



Okład­ka, kolum­na redak­cyj­na, stro­ni­ca 200 

Suple­ment. Błę­dy, zastrze­że­nia, kon­tro­wer­sje i roz­wa­ża­nia redakcyjne 

Nie popeł­nia błę­dów ten, kto nic nie robi — to jasne. Ale już popeł­nio­ne nale­ży napra­wić. Przed­sta­wiam nie­któ­re z waż­niej­szych z krót­kim wyja­śnie­niem. Pomi­jam drob­ne orto­gra­ficz­ne (pot. lite­rów­ki, ang. typo) i inter­punk­cyj­ne. Nie­któ­re z poniż­szych uwag są dys­ku­syj­ne. Nie sta­no­wią one korek­ty, jest to tyl­ko zbiór kil­ku­na­stu przykładów. 

Nota bez­praw­na

nota prawna

Pro­szę zwró­cić uwa­gę na stro­ni­cę 200 i opi­sa­ny tam przy­pa­dek pozwu prze­ciw­ko Kate Wagner. W jej obro­nie wystą­pi­ła Elec­tro­nic Fron­tier Foun­da­tion, któ­rej dyrek­to­rem kre­atyw­nym jest Hugh D’Andrade, współ­au­tor oma­wia­nej książ­ki. I oto na kolum­nie redak­cyj­nej mamy notę. 

Jest ona typo­wa dla wydaw­nictw ame­ry­kań­skich, i w ory­gi­nal­nej wer­sji języ­ko­wej może być ode­bra­na zapew­ne co naj­wy­żej jako zgrzyt, ponie­waż prze­czy dzia­łal­no­ści EFF, chlu­bią­cej się obro­ną wol­no­ści w kon­tek­ście cyfro­wych tech­no­lo­gii. W pol­skiej wer­sji jed­nak jest gru­bym błę­dem mery­to­rycz­nym. Stoi w sprzecz­no­ści z pra­wem autor­skim — zawar­ty­mi w nim zapi­sa­mi o dozwo­lo­nym użytku.

Nie jest to tyl­ko mało zna­czą­cy, życze­nio­wy zapis bez pokry­cia w prze­pi­sach, ale wyraz lek­ce­wa­że­nia czy może nawet zła­ma­nia pol­skie­go porząd­ku praw­ne­go. Bez­względ­nie do usunięcia.

Gra­ma­ty­ka, orto­gra­fia, styl

» alter­na­ty­wa

Stro­ni­ca 132 zaznacz liga­tu­rę i prze­łącz ją na nie­po­łą­czo­ną kom­bi­na­cję gli­fów, któ­ra poja­wi się w rzę­dzie alter­na­tyw pod spodem 

Alter­na­ty­wa ozna­cza wybór pomię­dzy tyl­ko dwie­ma moż­li­wo­ścia­mi lub, potocz­nie, dru­gą moż­li­wość. Jeśli mamy wię­cej niż dwie moż­li­wo­ści, mówi­my o warian­tach.

» duże i małe litery

Stro­ni­ca 144 Dla zwięk­sze­nia czy­tel­no­ści tekst zło­ży­li­śmy duży­mi i mały­mi literami 

Nie wia­do­mo, co autor miał na myśli — zasad­ni­czo każ­dy tekst jest zło­żo­ny duży­mi i mały­mi lite­ra­mi. Spoj­rza­łem na pro­jekt i wciąż nie rozu­miem o co cho­dzi, a więc nie podej­mu­ję się rozstrzygnięcia. 

» El Lissitzky

Stro­ni­ca 14 Wte­dy wła­śnie w Rosji, pod wpły­wem supre­ma­ty­stycz­nych prac El Lissitzky’ego, naro­dził się ruch kon­struk­ty­wi­stów, któ­rym prze­wod­ni­czy­li tacy arty­ści jak Wła­di­mir Tatlin i Alek­sandr Rodczenko. 

Ency­klo­pe­dia PWN poda­je taką wła­śnie trans­kryp­cję na pierw­szym miej­scu, ale rów­no­cze­śnie jako wła­ści­wą for­mę nazwi­ska: Lazar M. Lisic­ki. Na tym tle wyda­je się, że zapro­po­no­wa­na trans­kryp­cja z rosyj­skie­go, odmia­na według wzor­ca dla angiel­skich nazwisk i nie­odmie­nio­ne „El” wyma­ga­ją popra­wie­nia. Ale żeby rze­tel­nie popra­wiać, trze­ba rozu­mieć co się popra­wia, dla­cze­go i czy na pew­no tak. 

Lisic­ki był Żydem, oby­wa­te­lem sowiec­kim, część życia spę­dził w Niem­czech. Urzę­do­we pro­prium (ros., imię, imię odoj­cow­skie, nazwi­sko) zapi­su­je się: Лазарь Маркович Лисицкий, trans­kryp­cja: Lazar Mar­ko­wicz Lisic­ki; ory­gi­nal­ne (hebr., imię, nazwi­sko): אליעזר ליסיצקי, trans­kryp­cja: Ele­azar Lisic­ki; nie­miec­ka trans­kryp­cja nazwi­ska: Lis­sitz­ky.

Bar­dzo wcze­śnie zaczął pod­pi­sy­wać swo­je pra­ce: Эл Лисицкий / El Lis­sitz­ky żąda­jąc nie­odmien­no­ści „El”. To żąda­nie było i prze­waż­nie jest uzna­wa­ne do dzi­siaj. Z cza­sem El Lis­sitz­ky powró­cił do języ­ka rosyj­skie­go jako Эль Лисицкий (odwrot­na trans­kryp­cja z doda­nym zna­kiem mięk­kim). Ale czym jest owo „El”?

Auto­rzy wie­lu opra­co­wań trak­tu­ją je naj­czę­ściej jako pseu­do­nim, skrót od imie­nia Ele­azar lub fone­tycz­ny zapis ini­cja­łu imie­nia Lazar. Do koń­ca jed­nak nikt nie wie. Rów­nie dobrze może być akro­ni­mem hebraj­skiej i rosyj­skiej for­my imie­nia, pro­wo­ka­cyj­nym nawią­za­niem do El Gre­co (wte­dy wystę­po­wa­ło­by w funk­cji rodzaj­ni­ka), zdrob­nie­niem (w for­mie Эль), albo przydomkiem.

Trze­ba jesz­cze zauwa­żyć, że nazwi­sko ma źró­dło pol­skie. Posłu­gi­wa­nie się w tek­stach pol­skich nie­miec­ką trans­kryp­cją pol­skich słów jest śmiesz­ne. Bio­rąc pod uwa­gę utrwa­lo­ną w piśmien­nic­twie rosyj­skim for­mę Эль zamiast Эл, moż­na przy­jąć jego odmien­ność. A więc, pra­wi­dło­wa pol­ska trans­kryp­cja: El Lisic­ki, odmia­na: Ela Lisic­kie­go lub El Lisic­kie­go.

» mro­zić krew w żyłach

Stro­ni­ca 142 i nagle mro­zi ci się krew w żyłach 

To popraw­ka sty­li­stycz­na. Język publi­ka­cji powi­nien być śpiew­ny. Pro­szę sobie prze­czy­tać na głos wszyst­kie trzy wersje. 

— s. 142, wariant 1 i nagle mro­zi ci krew w żyłach 

— s. 142, wariant 2 i nagle krew mro­zi się w żyłach 

» punkt (dekli­na­cja) — patrz niżej: wyso­kość x

» sta­wić czoła

Stro­ni­ca 26 Wyobraź sobie, że nasza cywi­li­za­cja musi sta­wić czo­ła glo­bal­ne­mu kryzysowi 

Szkol­ny błąd, żało­sny i smut­ny. Pra­wi­dło­wo: sta­wić czo­ło.

Ter­mi­no­lo­gia

W książ­ce panu­je znacz­ne roz­luź­nie­nie seman­tycz­ne. Trud­no mi oce­nić czy to celo­wy zabieg, odma­wiam mu jed­nak słusz­no­ści. Pierw­szy upa­da język, za nim kom­pe­ten­cja i cała reszta. 

» amper­sand

Stro­ni­ca 144 znak amper­sand (&) wyko­rzy­sta­li­śmy jako skró­to­wiec — wszy­scy kocha­ją ampersandy 

„Amper­sand” jest angiel­skim zwy­rod­nie­niem nor­mal­ne­go „et”. Et i & to seman­tycz­nie to samo — pierw­sze skła­da się z dwóch liter, dru­gie jest ich liga­tu­rą. Nie­ste­ty nie da się tego wyko­rzy­stać jako skró­to­wiec i, wbrew oznaj­mie­niu, w pre­zen­to­wa­nym pro­jek­cie (menu) rów­nież takie­go zasto­so­wa­nia nie znalazłem. 

— s. 144szczo­drze wyko­rzy­sta­li­śmy liga­tu­rę et (&) — wszy­scy kocha­ją etki

» czcion­ka

Stro­ni­ca 30 Obser­wo­wa­li­śmy, jak czcion­ka sta­wa­ła się coraz pospo­lit­sza i pozba­wio­na zbęd­nych detali 

Stro­ni­ca 42 głów­ną inno­wa­cją tego ruchu było, para­dok­sal­nie, uczy­nie­nie czcion­ki trud­ną do odczytania 

Stro­ni­ca 238 Chcia­łem wyko­rzy­stać czcion­kę zmienną 

Stro­ni­ca 237 Dla uła­twie­nia prze­fil­tro­wa­li­śmy tyl­ko czcion­ki skryptowe 

Wymien­ne ope­ro­wa­nie sło­wa­mi „font” i „czcion­ka” jest błę­dem pod­sta­wo­wym. Poku­sił­bym się o stwier­dze­nie, że roz­luź­nie­nie w tej spra­wie pocią­ga za sobą ter­mi­no­lo­gicz­ny (a za nim seman­tycz­ny) upa­dek całej publi­ka­cji, jak to widać na zgro­ma­dzo­nych przy­kła­dach. Jesz­cze chwi­la, a zamiast skła­dać tekst, będzie­my pisać czcion­ka­mi. Koszmar! 

„Font” to cyfro­wy nośnik pisma. „Czcion­ka” to fizycz­ny nośnik pisma. Oba poję­cia mają róż­ne zna­cze­nia. Ponad­to poję­cie „czcion­ka” jest nie­ab­strak­cyj­ne, „font” — w dużym stop­niu abs­trak­cyj­ne, „pismo” (krój pisma) w bar­dzo dużym stop­niu abs­trak­cyj­ne. Mie­sza­nie tych trzech może świad­czyć o wadach roz­wo­jo­wych ogra­ni­cza­ją­cych poznaw­czość, roz­róż­nia­nie pojęć abs­trak­cyj­nych od nie­ab­strak­cyj­nych i swo­bod­ne ope­ro­wa­nie nimi. W lżej­szych przy­pad­kach może ozna­czać tyl­ko brak wiedzy.

— s. 30 Obser­wo­wa­li­śmy, jak kro­je pisma sta­wa­ły się coraz pospo­lit­sze i pozba­wio­ne zbęd­nych detali 

— s. 42 głów­ną inno­wa­cją tego ruchu było, para­dok­sal­nie, uczy­nie­nie dru­ko­wa­ne­go tek­stu trud­nym do odczytania 

— s. 237 Chcia­łem wyko­rzy­stać waria­cyj­ny krój pisma

Gdy sły­szę zwrot „czcion­ka skryp­to­wa”, od razu zasta­na­wiam się, czy ktoś opra­co­wał nową tech­no­lo­gię pro­duk­cji fon­tów? Nie, cho­dzi o kro­je naśla­du­ją­ce pismo ręcz­ne (narzę­dzio­we) — pisanki. 

— s. 237 Dla uła­twie­nia odfil­tro­wa­li­śmy tyl­ko pisan­ki

» kolum­na, łam (patrz niżej: strona)

Stro­ni­ca 138 (a) żeby uzy­skać lep­szy wygląd kolum­ny dzię­ki wysu­nię­ciu dywi­zów i zna­ków interpunkcyjnych 

Stro­ni­ca 138 (b) Wyko­rzy­sta­li­śmy dzie­się­cio­ko­lum­no­wą siat­kę, zgod­nie z któ­rą każ­dy łam tek­sto­wy obej­mu­je czte­ry kolum­ny. Dry­fu­ją­cy łam ma sze­ro­kość dwóch kolumn i może zmie­niać swo­je poło­że­nie wzglę­dem łamów tekstowych 

Pod­sta­wo­we zna­cze­nie poję­cia „kolum­na” w typo­gra­fii to: a) zadru­ko­wa­na część stro­ni­cy, b) obszar stro­ni­cy zadru­ko­wa­ny tek­stem cią­głym lub wier­szo­wa­nym, c) skład zecer­ski (szpal­ta) po łama­niu, prze­zna­czo­ny do zadru­ko­wa­nia jed­nej stro­ni­cy. Oprócz tego mamy do czy­nie­nia z kolum­na­mi w tabe­lach i siat­kach. Aby tych zna­czeń nie mie­szać i nie zaciem­niać wypo­wie­dzi, nale­ży ope­ro­wać czy­tel­nym kon­tek­stem bądź dopowiedzeniem. 

W wypo­wie­dzi a poję­cie kolum­ny jest nie­traf­nie uży­te zamiast łamu. Ponad­to (b) wyra­że­nie „łam tek­sto­wy” jest bar­dzo pre­ten­sjo­nal­ne, sztucz­ne — łam to łam. Jeśli jest potrze­ba odróż­nić go od łamu o innych wła­ści­wo­ściach (tu: dry­fu­ją­ce­go), któ­ry prze­cież też jest tek­sto­wy, to niech będzie np. zwy­kły, pod­sta­wo­wy itp., albo bez okre­śle­nia z wyróż­nie­niem sło­wa „dry­fu­ją­cy”. Spró­buj­my tak:

— s. 138 (a) żeby uzy­skać lep­szy wygląd łamu dzię­ki wysu­nię­ciu dywi­zów i zna­ków interpunkcyjnych 

— s. 138 (b) Wyko­rzy­sta­li­śmy dzie­się­cio­ko­lum­no­wą siat­kę, zgod­nie z któ­rą łam obej­mu­je jej czte­ry kolum­ny. Dry­fu­ją­cy łam ma sze­ro­kość dwóch kolumn siat­ki i może zmie­niać swo­je poło­że­nie wzglę­dem pozo­sta­łych łamów tek­sto­wych

» napi­sa­ny wersalikami

Stro­ni­ca 26 Podo­ba­ło nam się to, jak wyglą­da tekst napi­sa­ny wersalikami 

Pisa­nie jest dome­ną pisa­rza (nie­ko­niecz­nie auto­ra), do typo­gra­fa nale­ży skła­da­nie bądź łama­nie, a tekst na pla­ka­cie może być zło­żo­ny wersalikami 

» nume­ra­cja stron

Stro­ni­ca 129 Aby nume­ra­cja stron zaczy­na­ła się od pierw­sze­go rozdziału 

— s. 129 Aby pagi­na­cja zaczy­na­ła się od pierw­sze­go rozdziału 

» roz­miar (patrz niżej: strona)

Poję­cie „roz­miar” w typo­gra­fii ma wąskie, raczej tech­nicz­ne zasto­so­wa­nie, np. roz­miar klu­cza. W odnie­sie­niu do wymia­rów kolum­ny, stro­ni­cy, blo­ku, arku­sza itp. uży­wa­my poję­cia for­mat, a do kro­jów pisma — sto­pień, np. sto­pień pisma, pismo w stop­niu… (wyra­ża się go mia­rą typo­gra­ficz­ną lub nazwą zwyczajową). 

» slo­ga­ny zapro­jek­to­wa­ne w foncie

Stro­ni­ca 4 Slo­ga­ny to krót­kie chwy­tli­we hasła, zazwy­czaj przy­im­ki lub przed­im­ki, ewen­tu­al­nie zwię­złe fra­zy, któ­re zosta­ły zapro­jek­to­wa­ne w fon­cie w for­mie poje­dyn­cze­go glifu. 

— nie powin­no tłu­ma­czyć się „cat­chwords” jako „slo­ga­ny”. Oba sło­wa ist­nie­ją w języ­ku angiel­skim i przy­pi­sa­ne są do nich róż­ne zna­cze­nia. Podob­nie w języ­ku pol­skim. Slo­gan ozna­cza krót­ki rów­no­waż­nik zda­nia lub zda­nie o cha­rak­te­rze pro­pa­gan­do­wym (tzn. pro­pa­gu­ją­cym coś), np. Lotem bli­żej albo Cukier krze­pi (oba zna­ne slo­ga­ny autor­stwa Mel­chio­ra Wań­ko­wi­cza). „Cat­chwords” to zupeł­nie coś inne­go, więc nale­ży je prze­tłu­ma­czyć ina­czej — zna­leźć inne słowo. 

— „zapro­jek­to­wa­ne w fon­cie” to nie­po­rad­na pró­ba tłu­ma­cze­nia zapew­ne mier­ne­go ory­gi­na­łu. Desy­gna­ty sło­wa „pro­jekt” i „font” nie łączą się! Lepiej: zapro­jek­to­wa­ne w kro­ju; zawar­te w foncie. 

» stro­na (parz wyżej: kolum­na, łam)

Stro­ni­ca 10 Dzię­ki skraj­nej hie­rar­chii ele­men­tów każ­da stro­na była pro­jek­to­wa­na tak, aby „krzy­czeć” na swo­ich odbior­ców. Dada­iści wyśmia­li­by pomysł korzy­sta­nia z nie wię­cej, niż trzech kro­jów na stronę. 

Stro­ni­ca 122 Nie­któ­re zdję­cia prze­kor­nie wyła­mu­ją się z siat­ki, a nawet wycho­dzą poza kra­wędź strony. 

Stro­ni­ca 124 (a) masz przed­miot, któ­ry w zasa­dzie skła­da się z same­go tek­stu — stro­na za stro­ną, nie­koń­czą­cy się stru­mień słów 

Stro­ni­ca 124 (b) Roz­miar stro­ny i wiel­kość marginesów 

Stro­ni­ca 128 Pro­jek­to­wa­nie stron otwie­ra­ją­cych rozdziały 

Stro­ni­ca 130, 134 Roz­miar stro­ny i marginesy 

Stro­ni­ca 137 Struk­tu­ra strony 

W języ­ku potocz­nym stro­na jest utoż­sa­mia­na ze stro­ni­cą, jed­nak w ter­mi­no­lo­gii facho­wej brak tego roz­róż­nie­nia jest błę­dem pro­wa­dzą­cym do nie­po­ro­zu­mień, dodat­ko­wo jesz­cze mamy „kolum­nę”. Wszyst­kie trzy poję­cia są bar­dzo pre­cy­zyj­ne i ozna­cza­ją co inne­go. Nie­co podob­ne roz­róż­nie­nie ma miej­sce w języ­ku angiel­skim: page (stro­ni­ca) — side (stro­na).

Na jed­nej stro­nie (arku­sza) może znaj­do­wać się np. 8, 16 kolumn, ale nie stro­nic — z nimi mamy do czy­nie­nia w goto­wym pro­duk­cie poli­gra­ficz­nym (bro­szu­rze, książ­ce, zeszy­cie itp.). Z kolei na stro­ni­cy może się znaj­do­wać jeden albo wię­cej łamów, wszyst­kie one sta­no­wią kolumnę.

Nie zawsze nale­ży ope­ro­wać danym poję­ciem wprost — aby unik­nąć pre­ten­sjo­nal­no­ści, cza­sa­mi pozo­sta­wia­my je w domyśle.

— s. 10 każ­da kolum­na była pro­jek­to­wa­na… z nie wię­cej, niż trzech kro­jów na stro­ni­cę

— s. 122 Nie­któ­re zdję­cia prze­kor­nie wyła­mu­ją się z siat­ki, a nawet wycho­dzą poza kra­wędź kolum­ny.

— s. 124 (a) masz przed­miot, któ­ry w zasa­dzie skła­da się z same­go tek­stu — stro­ni­ca za stro­ni­cą, nie­koń­czą­cy się stru­mień słów 

— s. 124 (b), 130, 134For­mat i marginesy 

— s. 128Kolum­na opuszczona

— s. 137 Struk­tu­ra kolum­ny

» ulot­ka trójdzielna

Stro­ni­ca 146 Ulot­ka trój­dziel­na. Zapro­jek­tuj pro­stą ulotkę 

Zasad­ni­czo ulot­kę wykań­cza się przez obcię­cie, rza­dziej dodat­ko­wo przez uszla­chet­nie­nie. Druk fal­co­wa­ny nie jest ulot­ką. Tytuł powi­nien brzmieć: Fol­der…

» wiersz — wers

Stro­ni­ca 130 To zale­ży od gustu, dłu­go­ści wier­szy i licz­by stron w publikacji 

Stro­ni­ca 131 Naszym zada­niem jest zachę­ce­nie czy­tel­ni­ka do sku­pie­nia się na wierszu. 

Stro­ni­ca 132–133 Utwór poetyc­ki powi­nien być wizu­al­nie zrów­no­wa­żo­ny, a klu­czem do tego jest wyśrod­ko­wa­nie blo­ku tek­stu wzglę­dem naj­dłuż­sze­go wer­su. (Zauważ, że jeśli wiersz zawie­ra jeden wyjąt­ko­wo dłu­gi wers, lepiej go zigno­ro­wać i wyśrod­ko­wać utwór zgod­nie z następ­nym naj­dłuż­szym wersem). 

Mamy tu do czy­nie­nia z nakła­da­niem się dwóch sys­te­mów semio­tycz­nych, języ­ków, ter­mi­no­lo­gii. Sło­wa „wiersz” i „wers” repre­zen­tu­ją poję­cia z zakre­su geno­lo­gii i wer­so­lo­gii (zna­my je z lek­cji pol­skie­go w szko­le), ale rów­no­cze­śnie „wiersz” ozna­cza inne poję­cie w naszej terminologii. 

W typo­gra­fii wiersz to jed­nost­ka tek­stu zgru­po­wa­na na jed­nej linii (bazo­wej), o dłu­go­ści nie prze­kra­cza­ją­cej sze­ro­ko­ści kolum­ny. Dłu­gość wier­sza wyra­ża się w mia­rach typo­gra­ficz­nych lub licz­bie zna­ków. Tekst wier­szo­wa­ny to taki, w któ­rym jed­nost­ką podzia­łu tre­ści jest wiersz (bez wzglę­du na for­mę lite­rac­ką lub jej brak).

Bio­rąc to pod uwa­gę, może­my pod­jąć pró­bę oczysz­cze­nia tekstu:

— s. 131 Naszym zada­niem jest zachę­ce­nie czy­tel­ni­ka do sku­pie­nia się na poezji.

— s. 132–133Skład poezji powi­nien być wizu­al­nie zrów­no­wa­żo­ny, a klu­czem do tego jest wyśrod­ko­wa­nie kolum­ny według naj­dłuż­sze­go wier­sza. (Zauważ, że jeśli tekst wier­szo­wa­ny zawie­ra jeden wyjąt­ko­wo dłu­gi wiersz, lepiej go zigno­ro­wać i wyśrod­ko­wać tekst zgod­nie z dru­gim co do dłu­go­ści wier­szem).

Pozo­sta­je jesz­cze pro­blem z przy­kła­dem ze stro­ni­cy 130. Z kon­tek­stu nie wyni­ka jasno czy cho­dzi o dłu­gość wier­szy w zna­cze­niu typo­gra­ficz­nym (np. 72 zna­ki albo 4 pica), czy też o dłu­gość utwo­rów poetyc­kich (np. dwa­dzie­ścia jeden wier­szy tek­stu + trzy inter­li­nie). W pierw­szym wypad­ku popra­wia­my tyl­ko stro­ny na stro­ni­ce, w drugim: 

— s. 130 To zale­ży od gustu, dłu­go­ści poszcze­gól­nych utwo­rów i licz­by stro­nic w publikacji 

» wyso­kość x

Stro­ni­ca 123 pismo to dzię­ki otwar­tym kształ­tom i dużej wyso­ko­ści x pozo­sta­je bar­dzo czytelne 

Stro­ni­ca 157 wyso­kość x jest wystar­cza­ją­ca, aby tekst był dosko­na­le czy­tel­ny przy stop­niu 9,5 punktu 

„Wyso­kość x” to zwrot zapo­ży­czo­ny z angielsz­czy­zny. Pol­skim odpo­wied­ni­kiem jest „wiel­kość oczka”, „oczko”.

Uwa­ga, punkt typo­gra­ficz­ny przy­bie­ra odmien­ną dekli­na­cję od zwy­kłe­go (mate­ma­tycz­ne­go) i w dopeł­nia­czu przyj­mu­je for­mę punk­ta, podob­nie jak: Dido­ta, cyce­ra, kwa­dra­ta, bry­lan­ta, per­la itd.

— s. 123 pismo to dzię­ki otwar­tym kształ­tom i duże­mu oczku pozo­sta­je bar­dzo czytelne 

— s. 157wiel­kość oczka jest wystar­cza­ją­ca, aby tekst był dosko­na­le czy­tel­ny w stop­niu 9,5 punk­ta

Dru­gie podsumowanie 

Odczu­wam już zmę­cze­nie i tra­cę wia­rę. To była ostat­nia popraw­ka, na wię­cej brak mi już sił. Mam nadzie­ję, że powyż­sze uwa­gi przy­nio­są coś dobre­go. Książ­kę prze­czy­ta­łem tak dogłęb­nie, że odkle­iła się okład­ka. Nie prze­szka­dza mi to. Lubię ją nie­na­wi­dząc jej błędów. 

Widać, że tłu­ma­cze­nie nie pocho­dzi od Rober­ta, jego nazwi­sko jest tyl­ko kryp­to­ni­mem, przy­kryw­ką inne­go tłu­ma­cza. Zapew­ne bar­dzo mło­de­go, peł­ne­go pasji i ambit­ne­go, ale bez doświad­cze­nia. Zosta­wi­łeś zbyt wie­le śla­dów tłu­ma­cze­nia maszy­no­we­go, nie­kon­se­kwen­cji, nie­roz­wią­za­nych pro­ble­mów językowych. 

Redak­to­rzy powin­ni te wszyst­kie pro­ble­my roz­wi­kłać, a ostat­nią zapo­rą mie­li być korek­to­rzy. Wszy­scy pole­gli, oka­za­li nie­kom­pe­ten­cję. Książ­ka wyma­ga popra­wie­nia w dru­gim wyda­niu. Czy jest na to szan­sa? Oby. 

Skomentuj