Przychodzi baba do drukarza. Odcinek 5.
— A co pan taki poobijany, Panie Metrampaż?
— ACTA srakta, Panie Drukarz, na manifestacji byłem.
— Wolnego internetu się zachciało, co?
— A co pan taki poobijany, Panie Metrampaż?
— ACTA srakta, Panie Drukarz, na manifestacji byłem.
— Wolnego internetu się zachciało, co?
— Dzień dobry Panie Metrampaż, znowu szpryca była! Aż strach chodzić koło pana.
— Szpryca, jak szpryca — raz w tygodniu musi się zdarzyć. Dlatego mówiłem, żeby postawić pod ścianą.
— Ale tych dziur w ścianie… niedługo przebije na wylot
— I co było dalej?
— Gdzieś się spieszyła. Nie zdążyłem wyjść z zaplecza, a ona już znikła.
— Hy… przestraszyła się
— Dzień dobry, Panie Metrampaż! Jak tam po urlopie?
— A dziękuję, dziękuję. Rodziny się trochę zjechało, trzeba było świętować. A pępkóweczka jest.
— Poszedł pan sobie, a ja bez sztyletu musiałem cztery szesnastki poprawiać: kolumna za kolumną!
— Cześć. Jestem Baba.
— Dzień dobry. W czym mogę pani pomóc?
— Nie jestem żadna pani, tylko Baba. Myślałam, że się napijemy kawy, zaprzyjaźnimy